Około godziny dziesiątej z rana ostry dzwonek u drzwi. Spoglądam przez wizjer. Trzej nieznajomi mężczyźni: „Delegacja robotników z Ursusa w życiowej sprawie”. Otwieramy po krótkich pertraktacjach. Do mieszkania wdziera się grupa kilkunastu mężczyzn (reszta ukrywała się na schodach). Chcą mówić z członkiem Komitetu Obrony Robotników, panią Mikołajską, aktorką. Wpychają się do pokoju, gdzie Halina jeszcze leży w łóżku. „W imieniu robotników Ursusa i całej klasy robotniczej” żądają zaprzestania działalności w KOR-ze i „przesyłania wiadomości do Radia <>”. Powołują się na artykuł Misiornego w „Trybunie Ludu”. Grożą, że w razie niezaprzestania przez Halinę „przeszkadzania im w uczciwej pracy dla kraju”, oni potrafią też przeszkadzać i „żeby pani się nie dziwiła, jak na scenę polecą zgniłe jaja”. Krótko mówiąc, jest to pierwsza mała przymiarka do przyszłych wieców protestacyjnych z transparentami: „Precz z KOR-em!”, „Precz z wrogami socjalizmu i Polski Ludowej”, „Nie chcemy waszej obrony!…”, „Precz…” i tak dalej.
Rzekomi robotnicy odmawiają wylegitymowania się i podania nazwisk, „żeby nie znalazły się w <>”.
Być może, że rzeczywistość jest wśród tych napastników dwóch albo trzech robotników-aktywistów politycznych, odpowiednio poinstruowanych przez władze partyjne, bo dwie albo trzy twarze odbijają wyrazem przykrego niezdecydowania od zadowolonych i pewnych siebie mord większości „grupy naporu”. My wszyscy — Babcia, Tośka i ja — odnosimy się do tego teatru z właściwym dystansem: ani przez chwilę nie wierzymy w autentyczność tej „delegacji robotniczej”. Ale Haliny nie stać na dystans. Ona wierzy w te wszystkie kłamstwa. Twarz jej skamieniała w wyrazie przerażenia. Kiedy grożą rzucaniem zgniłych jaj na scenę, desperackim gestem zaciąga kołdrę na głowę.
Warszawa, 15 grudnia
Marian Brandys, Dziennik 1976-1977, Warszawa 1997.
Doszliśmy do wniosku, że potrzebna jest jakaś ochrona dla ludzi działających w terenie. Komitet Obrony Robotników (nazwę wymyślił Macierewicz) miał być „czapką” złożoną z ludzi z uznanym autorytetem, a przez to trudnych do ruszenia przez władzę. 4 września w mieszkaniu profesora Edwarda Lipińskiego zebrało się około 20 osób. To spotkanie było trochę śmieszne, ponieważ Starsi Państwo doszli do wniosku, że nie widzą możliwości powołania takiego komitetu, bo nie mogą nas, młodych, narażać. Po czym opodatkowali się po 500 złotych na rzecz poszkodowanych i rozeszliśmy się. W tej sytuacji dzień czy dwa później Wojtek Onyszkiewicz, Antek Macierewicz i ja postanowiliśmy, że sami, we trzech powołamy Komitet Obrony Robotników.
Warszawa, 4 września
KOR — Komitet Ruchu Społecznego, red. Maria Buczyło, Warszawa 2006.
Za trzecim wyjazdem, a było to 16 września 1976 roku, wymyśliłem coś innego. Że pójdę do sądu. Może trafię na jakąś rozprawę uczestnika wydarzeń. Wszedłem do Sądu Rejonowego, spojrzałem na wokandę na drzwiach i zorientowałem się, że dobrze trafiłem: chuligaństwo i pobicia. Tak kwalifikowano czyny protestujących robotników. Wszedłem na salę. Miałem ze sobą miniaturowy magnetofon, który dostałem od Jeglińskiego. Nagrałem przebieg rozprawy i gdy się skończyła, wyszedłem na korytarz. A tam cała grupa młodych ludzi z Warszawy, niektórzy ze śpiworami. Wśród nich był syn Jana Józefa Lipskiego — Tomasz. Znałem go, bo kontaktowaliśmy się przy okazji listów w obronie studenta KUL Stanisława Kruszyńskiego i studenta Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie Jacka Smykały. Spytałem Lipskiego, co tutaj robi. Przyjechał z kolegami na rozprawę. Powiedziałem, że ja też, że byłem na rozprawie, nagrałem ją. Poprosiłem go, żeby przechował taśmę, bo mogli zauważyć, że nagrywam i jeśli zabiorą mi magnetofon, stracę taśmę. Wszedłem na następną rozprawę, potem na jeszcze jedną. Wyszedłem i zobaczyłem, że grupa tajniaków obserwuje korytarz. Wyglądało na to, że zamierzają nas zwinąć. Oddaliłem się. Po nawrocie zobaczyłem, że otaczają warszawiaków. Był w tej grupie Lipski, byli Antoni Macierewicz, Ludwik Dorn, Zofia Winawer, późniejsza żona Seweryna Blumsztajna. Gdy ich zatrzymywali, skręciłem delikatnie w bok, po schodach na dół i szybkim sprintem za róg budynku.
Radom, 16 września
Edmund Szczesiak, Borusewicz. Jak runął mur, Warszawa 2005.
20 września 1976 wyruszyłem w swoją pierwszą podróż do Radomia, decydując się — że tak powiem — na całość. To znaczy już wtedy myślałem, że to się może skończyć zamknięciem. Uznałem, że jeżeli nawet mnie zamkną na te dwa czy trzy lata, to trudno, ale tak trzeba. I kiedy ten fakt sobie uświadomiłem, w tym momencie w gruncie rzeczy przestałem się niepokoić, bo uważałem, że to warto. [...]
Większym dla mnie problemem była umiejętność nawiązania kontaktu z rodzinami. Byłem przekonany, że mam w ogóle słaby kontakt z ludźmi, że jestem mało komunikatywny i wyobrażenie sobie takiej sytuacji, że nagle staję w drzwiach u jakichś zupełnie obcych ludzi i mam powiedzieć, kto ja jestem, po co ja jestem, i że ja im chcę pomóc, to mnie troszeczkę przerastało. Po prostu bałem się, czy mnie nie wyrzucą za drzwi, bo to była taka przedziwna sytuacja, coś podobnego do świadka Jehowy.
Radom, 20 września
Janina Jankowska, Portrety niedokończone. Rozmowy z twórcami „Solidarności” 1980-1981, oprac. Andrzej Friszke, Warszawa 2004.
Wielce Szanowny Panie Marszałku,
W imieniu Komitetu Obrony Robotników — ofiar represji w związku z wydarzeniami 25 czerwca 1976 pozwalam sobie przesłać na ręce Pana Marszałka dla Sejmu i władz PRL apel Komitetu, zawiadamiając zarazem w ten sposób o jego zawiązaniu. Apel nasz zawiera m.in. postulaty amnestyjne, które kierujemy przede wszystkim do Sejmu.
Z wyrazami poważania,
Jerzy Andrzejewski
Z Apelu do społeczeństwa i władz PRL:
Ofiary obecnych represji nie mogą liczyć na żadną pomoc i obronę ze strony instytucji do tego powołanych, np. związków zawodowych, których rola jest żałosna. Pomocy odmawiają tez agendy pomocy społecznej. W tej sytuacji rolę tę musi wziąć na siebie społeczeństwo, w interesie którego wystąpili prześladowani. Społeczeństwo bowiem nie ma innych metod obrony przed bezprawiem, jak solidarność i wzajemna pomoc.
Warszawa, 23 września
KOR — Komitet Ruchu Społecznego, red. Maria Buczyło, Warszawa 2006.
Gdy zakładaliśmy KOR, a miało nas być 12 czy 15 członków-założycieli, ktoś mi powiedział: „Jeżeli w tej chwili jest kilka tysięcy zatrzymanych, to będzie o piętnastu więcej, i wszystko”. „Jeżeli będzie o piętnastu więcej ― odpowiedziałem ― to już zasadniczo zmieni sytuację, bo okaże się, że w sprawie robotniczej siedzą w więzieniu intelektualiści. Że sprawa robotnicza jest sprawą narodową.”
23 września
Miasto z wyrokiem, reż. Wojciech Maciejewski, 1996−97, [cyt. za:] Miasto z wyrokiem, „Karta” nr 25, 1998.
Niżej podpisani zawiązują Komitet Obrony Robotników w celu zainicjowania wszechstronnych form obrony i pomocy. Niezbędna jest pomoc prawna, finansowa i lekarska. Niemniej istotna jest pełna informacja o prześladowaniach. Jesteśmy przekonani, że jedynie publiczne ujawnienie poczynań władzy może być skuteczną obroną. Dlatego m.in. prosimy wszystkich, którzy ulegli prześladowaniom lub wiedzą o nich, o przekazywanie członkom Komitetu wiadomości na ten temat.
Warszawa, 23 września
Źródła do dziejów Polski w XIX i XX wieku, t. IV, cz. I, Lata 1956-1989, Pułtusk 2004.
W związku z powyższymi faktami powstania nowych zagrożeń wynikających z działalności elementów antysocjalistycznych należy:
— Realizować działania, których naczelnym celem jest odcinanie grupy inicjującej od wpływu na różne środowiska społeczne w kraju, szczególnie [na] młodzież akademicką i załogi zakładów pracy, oraz rozpoznanie i przecinanie kontaktów grupy z ośrodkami dywersji.
— O faktach przyjazdu osób (emisariuszy) z Warszawy lub innych ośrodków z zamiarem tworzenia komitetów lub organizowania zbiórek pieniędzy, kolportażu wrogich opracowań, jak również o osobach, które podejmują takie działania, a zamieszkują na podległym Wam terenie, natychmiast informować Wydział IV Departamentu III w celu konsultacji przedsięwzięć. Osoby te zatrzymać, przeprowadzać osobiste przeszukania, wyjaśniać cel przyjazdu (działania), z czyjego polecenia itp. Głównym założeniem powyższych przedsięwzięć winny być pozyskania do współpracy.
Warszawa, 16 października
Kryptonim „Gracze”. Służba Bezpieczeństwa wobec Komitetu Obrony Robotników i Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR” 1976-1981, Warszawa 2010.
Otacza nas coraz gęstsza sieć przemyślanej prowokacji. Fałszywe telefony ze zgłoszeniami ofiar pieniężnych i paczek. Fałszywe komunikaty Komitetu. [...] Wszelkie rodzaje podsłuchu: słuchające ściany, słuchający telefon (nawet przy odłożonej słuchawce). Ogromny, srebrzysty wóz z amerykańską (dla niepoznaki) rejestracją pod oknem Haliny [Mikołajskiej] [...]. Potężny, najbardziej nowoczesny aparat ścigania wszystkimi swymi siłami walczy z kilkunastoosobową grupką ludzi dobrej woli, którzy postawili sobie za zadanie obronę praw i godności człowieka.
Warszawa, 15 listopada
Marian Brandys, Dziennik 1976–1977, Warszawa 1996, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Był u Haliny [Mikołajskiej] Jacek Kuroń. Ma ciągłe kłopoty z „odchyleniem prawicowym” w łonie KOR-u. Można tych chadeków i endeków zrozumieć, że nie chcą się przyznawać do zdecydowanie lewicowych oświadczeń Kuronia w różnych wywiadach dla prasy zagranicznej, ale nie zdają sobie sprawy, że swymi intrygami torpedują cenną i pożyteczną inicjatywę społeczną. Otóż postanowili stworzyć własny komitet Obrony Praw Człowieka i Obywatela, nie mając w swym gronie żadnych osób reprezentujących rzeczywisty autorytet społeczny, nie mając żadnego aparatu wykonawczego. Ale inicjatywę mogą Kuroniowi wytrącić. Najsprytniejsza prowokacja by tego lepiej nie załatwiła. Co za gratka dla policji na przyszłość!
Warszawa, 8 marca
Marian Brandys, Dziennik 1976–1977, Warszawa 1996, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
[...] Nareszcie uporaliśmy się też z tzw. bazą techniczną. Nie powinno z nią już być kłopotu, a przez czas dłuższy ogromnie nas hamował brak egzemplarzy Programu.
Toczyły się też długie dyskusje na tematy metodologiczne. Ich wynik jest następujący — uzgodniony z wieloma członkami tzw. jawnej opozycji, m.in. z paroma (a może więcej) osobami z KOR-u — plan podziału pracy. Nie jest on przeznaczony do ogłoszenia, ale dobrze by było, aby o jego treści wiedziały zagraniczne ośrodki, takie jak „Kultura” i RWE. Przepisuję:
„«Nielegalność» jest w Polsce pojęciem definiowanym, dowolnie i stosownie do potrzeb, przez władze. «Tajność» czy «niejawność» to pojęcia, którym treść nadają ludzie biorący udział w określonej działalności.
Działalność z zasady jawna (niezależnie od tego, czy określana przez władze jako legalna czy nie) powinna się skupiać na inicjatywach doraźnych i praktycznych, celach konkretnych i krótkoterminowych. Winna dążyć do tworzenia faktów dokonanych. Nie należy natomiast jawnie podejmować działalności ogólnoprogramowej. Poza łatwością tzw. wymanewrowania zmusza to bowiem do kompromisów, przemilczeń i uników. Utrudnia również dyskusję, nawet prowadzoną niejawnie. Prowadzenie polemiki z jawnie, pod własnym nazwiskiem głoszonymi tezami programowymi — np. Kuronia — wiedzie albo do denuncjacji, albo do podcinania nóg autorowi.
Działalność tajna natomiast powinna się koncentrować na przemyśleniach teoretycznych, programowych, kształtowaniu świadomości społeczeństwa, dyskutowaniu ostatecznych celów i wartości, formowaniu postaw, z których wynikać może i powinno działanie praktyczne. Natomiast nie należy z pozycji tajnych wydawać wezwań do konkretnych akcji — grozi to przechwyceniem inicjatywy przez władze i prowokacjami. W sferze praktycznej aktywność tajna winna się ograniczać do ogólnych inspiracji.”
Będzie to wymagało pewnych wyrzeczeń po obu stronach, jawnej i niejawnej (są to niekiedy dwie strony tego samego człowieka). Zwłaszcza neorewizjoniści (słusznie Pan pogrzebał rewizjonizm, ale rodzi się on żywiołowo, ostatecznie marksizm, czy pseudomarksizm, jest u nas jedyną szkołą języka politycznego, niestety) mają zawsze skłonność do opracowywania wszystkiego w kategorie, schematy, systemy, struktury. Drugi bodziec to niecierpliwa chęć uzyskiwania „spektakularnych” rezultatów już teraz; łączy się to z młodzieńczą żywiołowością i potrzebą optymizmu. Nawet tak rozsądny Adam raczej kazuistycznie przedstawił w „Spieglu” stosunki między Kościołem a Państwem i tolerancja wobec Prymasa jest oczywiście zabiegiem taktycznym, próbą częściowej neutralizacji, a nawet częściowego wykorzystania jego autorytetu. [...]
25 marca
Zdzisław Najder, Wypowiedzenie niepodległości, „Karta” nr 39/2003.
Z Wolnej Europy dowiedzieliśmy się o powstaniu KOR-u. zbieraliśmy [w Krakowie] pieniądze na pomoc i przekazywaliśmy do Warszawy. […] Przepisywaliśmy „Komunikat” KOR-u […]. Zdecydowaliśmy się zbierać podpisy pod listem do Sejmu z protestem przeciwko terrorowi wymierzonemu w niewinnych ludzi. […] Po raz pierwszy wystąpiliśmy tak jawnie. Chodziliśmy po akademikach i uczelniach. […] Mieliśmy nadzieję na 100 podpisów. Zebraliśmy 517. […]
7 maja po południu ktoś zaczął wściekle łomotać do moich drzwi. Przyjaciele z akademika: „Ubecja zabiła Staszka!”. […]
Wiedziałem, że zwłoki powinny być jeszcze w prosektorium. Poszedłem tam z parą przyjaciół. […] Powiedziałem, że jestem krewnym i dałem cieciowi w łapę stówę. […] Wydobył szufladę, gdzie leżały zwłoki. […] Twarz była zmasakrowana. […] Siniaki, wybroczyny, rozbite usta i łuk brwiowy. W brwi otwarta rana jak po uderzeniu kastetem.
Kraków, 7 maja
KOR — Komitet Ruchu Społecznego, red. Maria Buczyło, Warszawa 2006.
W sytuacji potężniejącej ofensywy aktów niepraworządności Komitet Obrony Robotników uznaje za konieczne powołanie Biura Interwencyjnego. Będzie ono gromadziło dane o wykroczeniach wobec praw człowieka i obywatela, powiadamiając następnie o nich opinię publiczną. W miarę swych sił będzie starało się również udzielać pokrzywdzonym przez zakłady pracy, związki zawodowe, organa administracji państwowej, MO, SB, sądownictwo ― pomocy: tam gdzie to możliwe ― prawnej, gdzie potrzebne ― lekarskiej, gdzie konieczne ― finansowej.
Warszawa, 10 maja
Dokumenty Komitetu Obrony Robotników i Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR”, wstęp i oprac. Andrzej Jastrzębski, Warszawa–Londyn 1994, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
7 maja br. zginął śmiercią tragiczną w niewyjaśnionych okolicznościach nasz kolega, student filologii polskiej oraz filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego Staszek Pyjas. Zmarły był człowiekiem o niezależnych, nonkonformistycznych poglądach. W ostatnim okresie życia czynnie współpracował z Komitetem Obrony Robotników. Śmierć ta głęboko wstrząsnęła opinią środowiska akademickiego nie tylko Krakowa, ale całego kraju. Spowodowała także oficjalny protest KOR-u, wyrażony w „Oświadczeniu” z dnia 9 maja.
W odpowiedzi na wstrząsający fakt zabójstwa zrodziła się wśród studentów krakowskich spontaniczna inicjatywa zbojkotowania imprez juwenaliowych. Żałoba studentów i mieszkańców Krakowa była wielokrotnie naruszana przez funkcjonariuszy SB i SZSP. […] Tym samym SZSP straciło ostatecznie moralne prawo do reprezentowania środowiska studenckiego. Dlatego z dniem 15 maja br. powołaliśmy Studencki Komitet Solidarności dla zainicjowania prac nad utworzeniem autentycznej i niezależnej organizacji studenckiej.
Kraków, 15 maja
KOR — Komitet Ruchu Społecznego, red. Maria Buczyło, Warszawa 2006.
Na nabożeństwo u dominikanów wszyscy przyszli ubrani na czarno. Było to pierwsze tak duże wystąpienie w Krakowie. Po mszy tłum poszedł na ulicę Szewską, gdzie zginął Pyjas, były przemówienia. [...] Podczas tej manifestacji zrozumiałam, że tak dalej być nie może. Siedzimy i narzekamy, a tak naprawdę, milcząc, popieramy to, co się dzieje w kraju. Nie było dla nas ważne, czy działamy w KOR-ze, czy w Ruchu Obrony, bo te dwie grupy pomagały sobie.
Kraków, 15 maja
Ruch Obrony Praw, red. Mateusz Sidor, Warszawa 2007, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Nie przestrasz się tylko. Ja to więzienie przeżyję: godnie i dobrze. Mam już w tym względzie niezłą rutynę, to po prostu kwestia rutyny i nic więcej. Więc przeżyję bez względu na to, jak wiele tego wypadnie.
Warszawa, areszt na Rakowieckiej, 22 maja
Kolekcja Jacka Kuronia w zbiorach Biblioteki Cyfrowej Ośrodka KARTA [cyt. za:] Monika Kapa-Cichocka, Katarzyna Puchalska, Listy jak dotyk, „Karta” nr 43, 2004.
Podobno kościół jest obstawiony, więc boję się, że mogą mnie po drodze zatrzymać. [...] Mam fart, spotykam znajomego księdza. Słucha spokojnie moich chaotycznych wyjaśnień. Kiedy skończyłam, stojący za nim człowiek wziął po prostu moją torbę i odeskortował mnie aż pod drzwi kościoła. Jak zniosę tydzień zamknięcia w kilkanaście osób na małej przestrzeni? Zastanawiam się, czy krzyk, na który się zdecydowałam, nie okaże się piskiem zaledwie, którego nikt nie usłyszy. Przychodzi ksiądz rektor. [...] Przygląda mi się uważnie: „Czy pani to sobie przemyślała?” [...]. Kiwam głową. „Nie wiem, czy panią jeszcze przyjmą ― mówi ― pójdę zapytać.” Wraca po chwili i prowadzi mnie przez ogród do zakrystii.
Warszawa, 24 maja
Krystyna Jagiełło, Dziedzice bezprawnej wolności, Bydgoszcz–Warszawa 2007, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W żydowskiej części KOR [Komitet Obrony Robotników] [...] eksponować należy tzw. narodowy charakter ROPCZiO [ROPCiO - Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela], który, mówiąc prościej, jest antysemicki.
Tajni współpracownicy [TW] przekazujący powyższe informacje członkom i sympatykom KOR winni podkreślać:
a) pilną konieczność uprzedzania ludzi związanych z ROPCZiO o prowokacyjnej działalności kierownictwa tej grupy;
b) konieczność poinformowania zagranicy o faktycznej roli ROPCZiO i spowodowania, by RWE zbojkotowała tę grupę, gdyż wielu uczciwych ludzi zostanie wprowadzonych w błąd i staną się oni ofiarami prowokacji politycznej.
Warszawa, 18 czerwca
Kolekcja ROPCiO, zbiory Archiwum Opozycji, sygn. AOIV/7.
Kiedy wszedłem do gabinetu [Edwarda] Babiucha, usłyszałem: „No, Mietek, powiem ci coś, co cię ucieszy. Słuchaj dzisiaj wieczorem «Dziennika Telewizyjnego». Nie będzie procesu. Ogłaszamy amnestię”. Powiedziałem, że jest to bardzo mądra decyzja. Babiuch nareszcie „puścił parę”. Otóż, jak się okazuje, rzeczywiście nie było przekonujących dowodów na przestępczą działalność aresztowanych. Babiuch powiedział: „Ostatni raz przyglądałem się takim nieporadnościom. Nie wolno dopuszczać do sytuacji, w której okazuje się, że aresztuje się ludzi stosując zbiorową odpowiedzialność” (Iks rozrzucał ulotki, a do aresztu idzie Michnik). Mówił także, jakie byłyby międzynarodowe skutki takiego dętego procesu. [...] Właściwie – pomyślałem – te dziesięć tysięcy rzezimieszków, którzy skorzystają z amnestii, powinno napisać listy dziękczynne do Michnika.
Warszawa, 21 lipca
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1976–1978, Warszawa 2002, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Wczoraj wieczorem przyjęcie u Jana Józefa Lipskiego z okazji uwolnienia korowców. Poszedłem z Tośką i Jurkiem. Było około stu osób. Wszyscy szczęśliwi, oszołomieni, jeszcze niezupełnie dowierzający. […] Rozglądam się wkoło po uczestnikach fety. Zatrzymuję wzrok na energicznych, stanowczych twarzach Jacka Kuronia, Chojeckiego, Macierewicza, Lipskiego. Nie, oni nie pozwolą odebrać sobie KOR-u.
Warszawa, 24 lipca
Marian Brandys, Dziennik 1976−1977, Warszawa 1997.
A więc moja przepowiednia nie sprawdziła się ― na szczęście. Z racji amnestii zwolniono Michnika, Kuronia i innych, a także wszystkich robotników, co jeszcze siedzieli ― tych nawet, którzy mieli wyroki po 10 lat. Prasa podała rzecz ogólnie, nie wspominając o „kontestatorach”, za to „Wolna Europa” trąbi o tym bardzo głośno, twierdząc zresztą niezbyt mądrze, że to początek „dialogu ze społeczeństwem”. Żadnego „dialogu” oczywiście nie będzie, dialog byłby, gdyby doszło do procesu, i tego prawdopodobnie Gierek chciał uniknąć. Rozmawiałem już telefonicznie z Adamem, bo aż mi się wierzyć nie chciało, ale był przy telefonie, bardzo rześki i wesoły. Po prostu cud ― nic innego!
Co się za tym kryje? Pierwsza moja myśl była, że śledztwo w sprawie krakowskiego studenta wykazało udział w całej sprawie UB, i Gierek, zrozumiawszy, że go robią w konia, postanowił z nich zrobić wariatów. [...]
Pobyt nad morzem się już kończy ― dobrze, bo dosyć mam tej „nowej klasy”, tych „czerepów rubasznych”, co zaludniają tu mola i plaże, szczekają jakąś dziką nową polszczyzną, a gadają tylko o forsie i zabawie. Głupia Polska, owoc ostateczny naszego 30-lecia. Inteligencja wyginęła, klasy się przemieszały, sowietyzm, nowe ziemie, tak zapewne być musi, pisałem o tym wielokrotnie, nawet z humorem, a teraz wcale mi nie do humoru. Obrzydli mi, ojczyzna mi obrzydła, a tu teraz właśnie taka propaganda patriotyzmu, że aż się chce rzygnąć.
Sopot, 26 lipca
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Ogłoszenie Dekretu Rady Państwa o amnestii [19 lipca] wzbudziło żywe zainteresowanie różnych środowisk i grup społecznych w kraju.
W środowiskach twórczych i dziennikarskich akt amnestii poczytywany jest jako posunięcie polityczne ukierunkowane na radykalne zamknięcie rozdziału napięć i braku zaufania, jaki we wzajemnych stosunkach partii i państwa ze społeczeństwem zapoczątkowały wypadki z czerwca 1976 r. Ocenia się, że jest rzeczą napawającą optymizmem, iż w ogóle zrodziła się myśl o amnestii i że znalazła ona swoją konkretyzację. Akt ten komentowany jest również jako przejaw rozważnego działania władz w sytuacji powstałej w związku z hałaśliwą działalnością „Graczy” i innych grup opozycyjnych. Uważa się, że jeśli amnestia zlikwiduje problem ludzi aresztowanych po wydarzeniach czerwcowych, to podetnie grunt „Graczom” i wrogim ośrodkom propagandy zachodniej oraz mieć będzie znaczenie dla przywrócenia w opinii światowej wizerunku Polski jako kraju liberalnego i demokratycznego.
Warszawa, 26 lipca
Kryptonim „Gracze”. Służba Bezpieczeństwa wobec Komitetu Obrony Robotników i Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR” 1976-1981, Warszawa 2010.
Leszek Kołakowski był jedynym zagranicznym członkiem KOR-u. Poprosiliśmy go, ażeby udzielił nam „błogosławieństwa” na założenie grupy szwedzkiej: Polska Demokratiska Rörelsens Kontaktgrupp i Sverige, czyli Grupa Kontaktowa Polski Demokratycznej w Szwecji. Założyliśmy ją 15 maja 1978. Protokół założycielski podpisali: Maria Borowska, Józef Dajczgewand, Kazimierz Gruszka, Andrzej Koraszewski, Aleksander Orłowski, Henryk Rubinstein, Natan Tenenbaum i ja — w obecności Leszka Kołakowskiego. Potem dołączył do nas Ryszard Szulkin.
15 maja
Katarzyna Puchalska, Droga przez Bałtyk, Relacja Jakuba Święcickiego nagrana przez Katarzynę Puchalską w kwietniu 2005, „Karta” nr 47/2005.
Jesienią 1978 r., w rocznicę 17 września 1939 r., Ruch Obrony zorganizował pierwszą manifestację — uroczystości na cmentarzu na Kurczakach, gdzie są mogiły żołnierzy Września ’39 i gdzie kapelanem był nasz człowiek, ks. [Józef] Caruk. Biskup Rozwadowski go nie lubił, więc go tam zesłał. Benedykt Czuma zaproponował mi, żebym wygłosił kilka słów. Po mszy świętej ksiądz zapowiedział, że idziemy na mogiły. Złożyliśmy kwiaty, a ja wystąpiłem z przemówieniem, które nagrywało dwóch ubeków. Moja przemowa chyba się podobała. Co zabawne, po wszystkim dwie starsze kobiety podeszły do mnie i złożyły na moje ręce podziękowanie dla partii za tak piękną uroczystość. Ludziom się nie mieściło w głowie, że jest jakaś opozycja.
Łódź, 17 września
Władysław Barański, Niezależność najwięcej kosztuje, Łódź 2008.
My, niżej podpisani — aby dać świadectwo solidarności i jedność z naszymi więzionymi braćmi Czechami i Słowakami, a także z przyjaciółmi osadzonymi w polskich aresztach — rozpoczęliśmy w dniu 3 października 1979 o godzinie 19.00 siedmiodniową głodówkę w kościele św. Krzyża w Warszawie. […] Za miejsce wspólnej głodówki wybraliśmy katolicką świątynię, ponieważ w PRL jedynie Kościół może udzielić schronienia ludziom różnych przekonań, ludziom występującym w obronie niezbywalnych praw osoby ludzkiej.
Warszawa, 3 października
Mateusz Sidor, Ruch Obrony Praw, „Karta” nr 52, 2007.
Kiedy usłyszałem, ze Teatr Ósmego Dnia ma przyjechać do Holandii, zdziwiony zadzwoniłem do moich przyjaciół z KOR-u, by zapytać, czy to prawda. Polacy odpowiedzieli rycząc ze śmiechu. Nie tylko nie ma mowy o paszportach i podróżach zagranicznych, ale istnienie samego teatru jest niepewne. Napaści bojówek policyjnych stały się nie do zniesienia.
W międzyczasie Festival of Fools prosił, by nie publikować tych faktów, ponieważ wciąż jeszcze prowadzone są rozmowy z władzami polskimi odnośnie przyjazdu Teatru. Polacy początkowo odmówili całkowicie. Potem powiedzieli, że Teatr Ósmego Dnia będzie mógł przyjechać, jeśli przyjedzie również pupilek oficjalnej polskiej „sztuki alternatywnej” – Teatr STU. Teatr ten gra sztuki bardzo oryginalne, ale apolityczne. Dyrektor (główny reżyser) Jasiński jest czołowym członkiem krakowskiego komitetu partyjnego. […]
Następstwa są znane: nie przyjechali. Jeszcze tylko drobny szczegół: ludzie z Teatru STU prosili usilnie, by nie nadawać rozgłosu nieobecności Teatru Ósmego Dnia, ponieważ „mogło by to tylko jeszcze bardziej zaszkodzić ich pozycji”.
Amsterdam, 13 czerwca
Zbigniew Gluza, Ósmego Dnia, Wydawnictwo KARTA, wyd. II, Warszawa 1994.
Istniejący system ekonomiczny jest nieracjonalny, marnotrawny, hamujący postęp i rujnujący morale pracowników. [...] Zmiana systemu cen może zostać zaakceptowana tylko wtedy, jeśli będzie to jeden z drobnych zabiegów radykalnej reformy ekonomicznej. Podstawową bowiem przyczyną kryzysu jest wieloletnia polityka rządów PRL, by podejmować decyzje poza społeczeństwem, zastępować reformy gospodarcze działaniami doraźnymi. Wszystkie ujemne konsekwencje tych działań ponosi społeczeństwo, a w szczególności warstwy najuboższe. [...] system gospodarczy i sposób podejmowania decyzji w sprawach dotyczących całego społeczeństwa musi ulec zasadniczej zmianie.
Warszawa, 11 lipca
Jan Kamiński, Polskie Lato. Kalendarium wydarzeń, „Zeszyty Historyczne” nr 60/1982.
We wtorek, 19 sierpnia 1980 razem z Witkiem Łuczywo jechaliśmy na zebranie KOR-u samochodem Witka. W pewnym momencie samochód zatrzymali tajniacy. Usiłowali wyciągnąć mnie z samochodu. Uciekłem. Zacząłem krzyczeć. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że mogę krzyczeć na ulicy, ale krzyczałem. Byłem na siebie o to wściekły, bo myślałem, że mi wlepią kolegium za robienie awantur. Ale milicjanci byli zażenowani i trochę wystraszeni. Kompletna zmiana nastrojów. Przesiedziałem 48 godzin na najgorszej chyba komendzie, no nie dali mi nawet koca.
Warszawa, 19 sierpnia
Krystyna Jagiełło, Dziedzice bezprawnej wolności, Bydgoszcz 2007.
W ostatnich tygodniach społeczeństwo polskie udokumentowało swoje dążenie do odzyskania praw obywatelskich i ludzkich, swą żywotność i determinację w walce o zdemokratyzowanie życia politycznego. Świadczy o tym solidarność wszystkich warstw polskiego narodu, robotników całej Polski, środowisk chłopskich, intelektualistów, Kościoła. Ważkim przejawem tej solidarności było powstanie przy MKS gdańskim Komisji Ekspertów, która jako ciało doradcze odegrała istotną i pozytywną rolę w negocjacjach. [...]
Pragniemy wyraźnie podkreślić, że KSS „KOR” był, jest i pozostanie nadal instytucją społeczną, a nie partią polityczną. KSS „KOR” grupuje wokół siebie ludzi różnych orientacji politycznych i światopoglądowych, których zadania zostały jednoznacznie sformułowane w chwili powstania i nie uległy zmianie do dziś.
[...] Rozwijający się w całej Polsce i obejmujący już w tej chwili setki tysięcy ludzi ruch związkowy ma przełomowe znaczenie dla kształtowania przyszłego oblicza kraju.
Zdając sobie sprawę z naszych niewspółmiernych możliwości wobec powszechnego charakteru społecznych dążeń — deklarujemy jednocześnie wszelką dostępną nam pomoc.
Warszawa, 11 września
Oświadczenie KSS „KOR” z 11 września 1980, mps powielony, Archiwum Opozycji Ośrodka KARTA (OK).
Spotkałem Wielowieyskiego. [...] Wyrażał się o KOR-owcach z przekąsem i to mnie razi. W ostrej rywalizacji, jaka toczy się w Gdańsku o kontrolę nad nowymi związkami, i to w skali kraju, KOR ma małe szanse. Rywalizacja toczy się faktycznie ze środowiskiem katolickim i Kościołem. Kuroń mógłby mieć spore szanse w sporze z Mazowieckim, ale z Prymasem ich nie ma i zresztą nie może takiej walki podejmować. [...]
Ciekawe, czy działalność środowisk katolickich przy tworzeniu związków jest gdzieś programowana i gdzie. I czy my, ludzie z innych kręgów, wiemy wszystko o celach tego zaangażowania? Nie chciałbym, żeby w Polsce związki zawodowe były chadeckie, czego obawia się też Kuroń. Ale jeśli jedyną szansą zachowania niezależności od partii z jednej strony, a z drugiej utrzymania ich w ramach porozumień z 31 sierpnia byłoby oparcie na środowiskach katolickich i Kościele, to niech tak będzie.
15 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
Nie moją sprawą jest osądzanie Was za poziom informacji bieżącej prezentowanej w Waszym piśmie. [...] Jest rzeczą niemożliwą, byście nie rozumieli, jakim niebezpieczeństwem dla nas wszystkich jest kolportowanie kłamstwa w piśmie, w którym pracujecie i za które odpowiadacie. [...] Niezaprzeczalną zasługą KOR-u jest włączenie w brudny nurt naszego życia politycznego świeżego i czystego strumyka autentycznej świadomości, że tylko szanując prawo i żądając poszanowania prawa przez innych można uzdrowić nasze życie społeczne. Jeżeli w tym najgwałtowniejszym zrywie społecznym [...] nie polała się jeszcze krew, nie płoną urzędowe i partyjne gmachy, to jest to wynikiem, że ten maleńki strumyczek rozlał się wystarczająco szeroko w świadomości społecznej. [...] W Waszym piśmie ukazują się ostatnio artykuły, które w zupełnie innym świetle przedstawiają działalność KOR-u. Nie zgadzam się z KOR-em osobiście, ale to nie dowodzi, bym nie umiał dostrzec zasług, jakimi KOR już się wpisał w historię tego kraju. […] To, że takie artykuły się ukazały i ukażą, jest już wystarczająco obrzydliwe, ale to, że nie pozwalacie, by ukazały się teksty polemiczne z nimi lub sprostowania, jest już groźnym złamaniem obyczajów dziennikarskich. [...] Robotnicy gdańscy dowiedli, że można i trzeba brać odpowiedzialność za swoje warsztaty pracy. W tym braniu odpowiedzialności nikt Was nie zastąpi.
16 września
List otwarty Józefa Kuśmierka do „Życia Warszawy”, „Biuletyn Informacyjny” KSS „KOR”, nr 6, 1980, Warszawa.
Ostatnio w prasie zagranicznej pojawiły się insynuacje zadziwiająco podobne do głosów prasy krajowej. Szczególnie oburzający jest artykuł ogłoszony w numerze 37 tygodnika „Der Spiegel”, fałszywie przedstawiony w polskich środkach masowego przekazu jako rzekomy wywiad Jacka Kuronia. Autor, nie powołując się na żadne źródła, stwierdza, że strajkujący robotnicy Wybrzeża byli bezpośrednio kierowani przez KSS „KOR”. Jest to spiskowa i insynuacyjna interpretacja wydarzeń, która wielki ruch społeczny chce sprowadzić do działań ukrytej za kulisami grupy. Obraża to zarówno robotników, jak i godzi w dobre imię KSS „KOR”.
19 września
„Biuletyn Informacyjny” KSS „KOR”, nr 7, 1980, Warszawa.
Jestem jednym z pierwszych, którzy się zorientowali, co założyliśmy. To moje pierwszeństwo w tej sprawie jest takiej podejrzanej, powiedzmy, próby – my to najpierw założyliśmy [KOR] na zasadzie dawania świadectwa. Spodziewaliśmy się raczej, że nas zamkną. Mówili nam, że jeśli siedzi 10 tysięcy ludzi, a wy założycie Komitet Obrony Robotników w piętnaście osób, to będzie was siedzieć 10 tysięcy i piętnaście.
I raczej sądziłem, że ci, co tak mówią, mają rację. Sądziłem, że o to chodzi. Skoro w Grudniu zabrakło świadectwa intelektualistów, to teraz będzie świadectwo najwyższej próby – pójdziemy do więzienia. Oni będą siedzieć i my. Jeśli w jakimś kraju siedzą w więzieniu uczciwi ludzie, to miejsce uczciwych ludzi jest w więzieniu. Tak to się zaczynało. Jeszcze nie do końca to sobie powiedzieliśmy, a okazało się, że działamy – i to działamy skutecznie.
Tak, prawdę mówiąc, dwóch ludzi to sobie uświadomiło równocześnie i niezależnie od siebie – ja i Antek Macierewicz – że to jest zupełnie nowy sposób wyjścia z totalitaryzmu. Ja napisałem to szybciej – powstały Myślioprogramiedziałania. Napisałem – on nie napisał. Ale zawsze pamiętam, że to on wymyślił, że nasza organizacja ma się nazywać Komitet Obrony Robotników. Zwykle mnie się to przypisuje. Trochę się tego wstydzę.
Największym osiągnięciem jest idea samoorganizacji, którą Komitet Obrony Robotników zrodził samym swoim powstaniem. Komitet Samoobrony Społecznej powołaliśmy już po pobudzeniu samoorganizacji. Zrozumieliśmy wszyscy, że to jest pomysł: ludzie sami się organizują. Jest to rewolucja – najbardziej pokojowa, jaką sobie można wyobrazić – która obala system. Bo system ten to monopol państwa na organizację – i nagle obywatele to zabierają. Mogą to zabrać. I w momencie kiedy zabierają, zmienia się wszystko.
14 grudnia
Jacek Kuroń, Taki upór, wybór i red. Maria Krawczyk, Warszawa 2011.
Po „Dzienniku Telewizyjnym” nadali program publicystyczny pod hasłem: „Kto Oszukiwał Robotników? KOR”. Ohydny paszkwil i to jeszcze prymitywnie zrobiony. Było to tak naiwne i nieprzekonywające, że chyba nawet największy bałwan nie mógł być przekonany. Ot — takie bicie leżącego, jak to jest w ich zwyczaju. Co mnie w tym niepokoi, to to, że nadanie takiej audycji może przemawiać za tym, że Jedenastki mogą nie objąć amnestią. Bo i po co by to wszystko nadawali?
Warszawa, 20 lipca
Krzysztof Frydrych, Grupy Oporu, „Karta” nr 37, 2003.